Na początku marca bieżącego roku Mandaryna wypuściła swój nowy utwór pt. „(Po)między”. Pomimo wydarzeń w Ukrainie artystka postanowiła, że nie będzie przesuwać premiery na inny, „lepszy” moment. Warto dodać, że tekst do utworu napisała sama Mandaryna.
„Będzie to prawdziwy sztos. Ta piosenka siedzi mi w głowie jeszcze od soboty i nie może wyjść… A to dobry znak” – napisał jeszcze przed premierą Bartosz Kuśmierski, autor zdjęć do klipu. Zdecydowanie mniej optymistycznie o piosence wyraził się Michał Wiśniewski, nie kto inny jak były mąż piosenkarki. „Generalnie trzymam za nią kciuki. Marta powinna przede wszystkim realizować siebie” – stwierdził piosenkarz w rozmowie z „Party”. Gwiazdor twierdzi, że piosenka jest całkiem w porządku, jednak on poszedłby na miejscu Marty w nieco innym kierunku.
„To wszystko jest poprawne, to wszystko jest fajne, ale to nie jest ta Mandaryna, którą ja kojarzę ze sceny” – stwierdził Wiśniewski. „Skoncentrowałbym się raczej na tym, co robiła do tej pory, czyli duże show, królowa dance, którą była. Myślę, że kontynuowałbym to i robiłbym glamour. Marta włąściwie od tego odeszła i chce być bliżej ziemi” – dodaje.
Wiśniewska została zapytana co myśli o tej wypowiedzi. „Cieszę się, że on nie jest moim producentem. Już dawno wybrałam swoją własną drogę i cieszę się, że przechodzę tylko przez własne drzwi. Ja tego nie słuchałam, ale nie mam żadnego problemu z tym, że Michałowi nie podoba się coś, co robię, bo nie zależy mi na dobrej opinii wszystkich” – wyjaśniła piosenkarka.
Mandaryna dodała również, że nie czuje żadnej potrzeby sugerowania się zdaniem Michała Wiśniewskiego. „Nie będę spełniać oczekiwań męża, z którym rozwiodłam się piętnaście lat temu. Inaczej świat serio by zwariował” – mówi wprost. Piosenkarka dodała, że mimo tego, iż ma z byłym mężem dobre kontakty i często ze sobą rozmawiają na różne tematy, to nie zamierza radzić się go w sprawie piosenek, gdyż to ona sama buduje własną karierę.
Pierwsze kroki w polskim show-biznesie Marta Mandrynkiewicz (panieńskie nazwisko) stawiała na początku ubiegłego wieku jako tancerka (a później choreografka) współpracująca z grupą Ich Troje, która wówczas podbijała Polskę z płytami „Ad. 4” oraz „Po piąte… niech gadają”. Oba wydawnictwa uzyskały tytuł Diamentowej Płyty za sprzedaż kilkuset tysięcy egzemplarzy.
W grudniu 2003 roku wzięła ślub kościelny z Michałem Wiśniewskim w Kirunie na północy Szwecji, a całość transmitowała na żywo stacja TVN, która również nadawała reality show „Jestem jaki jestem” z udziałem całej rodziny Wiśniewskich.
„Tak to już w życiu bywa. Sami to rozłożyliśmy, bo jeśli już wszystko w życiu masz to potem trzeba to stracić, aby to docenić. Człowiek do miękkiego fotela przyzwyczaja się bardzo szybko i myśli, że tak będzie na zawsze. Człowiek popełnia sporo błędów, spotyka złych ludzi na swojej drodze… Wyszło tak jak wyszło” – w taki sposób po latach skomentowała pytanie Kuby Wojewódzkiego o to, jak się czuje jako osoba, która miała wszystko i nagle to straciła.
Marta Wiśniewska jako wokalistka zadebiutowała już w 2004 roku. Rok później w czasie festiwalu w Sopocie doszło do skandalu. Występ artystki zakończył się kompromitacją i wygwizdaniem przez część zebranej tam publiczności. Wówczas do sieci trafiło nagranie z koncertu, na którym słychać fałszującą wokalistkę, która wspomagała się playbackiem.
„Najgorszy moment miałam właśnie po tym występie w Sopocie, gdy tak bardzo bałam się wychodzić na scenę, że po prostu 3 razy żegnałam się, 5 razy lewą ręką, 6 razy plułam do tyłu, żeby po prostu wyjść i umieć unieść jakoś to wszystko, co czują ci ludzie stojący pod sceną” – wspominała po latach. Mimo oczywistych braków wokalnych Mandaryna cieszyła się ogromną popularnością. Jej druga płyta „Mandarynkowy sen” zawierająca singel „You Give Love a Bad Name” z repertuaru Bon Jovi dotarła aż na szczyt listy najpopularniejszych płyt w całej Polsce. Kolejna płyta „AOK” z 2007 roku spotkała się już ze słabym zainteresowaniem.